bilety teatr Warszawa

„Polita” w Teatrze Studio Buffo. Recenzja spektaklu

Polita

„Polita” Fot: mat. prasowe Teatru Studio Buffo

„Polita” to bezsprzecznie jedno z największych osiągnięć Janusza Józefowicza. Należy on do grupy tych reżyserów, którego każda nowa produkcja to oryginalne, niespotykane dotąd, przedsięwzięcie.

Takim spektaklem było „Metro”, pierwszy polski musical, który grany jest nieprzerwanie od 27 lat, z 2100 spektaklami na koncie. Po sukcesie musicalu Józefowicz ze Stokłosą, na początku lat 90., stworzyli pierwszy w Polsce prywatny Teatr Buffo, którego muzyczne spektakle do dziś zachwycają widzów.

Najnowsza produkcja Janusza Józefowicza (choreografia, inscenizacja, reżyseria) i Janusza Stokłosy (muzyka) to opowiadający o życiu Poli Negri spektakl „Polita” w 3D. Trójwymiarowa technika, która dotąd była używana tylko na kinowym ekranie, doskonale sprawdziła się na teatralnej scenie. W tym wyjątkowym spektaklu nie ma typowej dla teatru scenografii, a jej funkcję pełnią przygotowane przez studio Platige Image animacje, które są oglądane przez widownię w specjalnych okularach. Widzowie mają wrażenie, jakby wyświetlane na ekranie kobry, gwiazdy czy artyści byli na wyciągnięcie ręki. W połączeniu z żywym planem daje to niezwykłe efekty.

W musicalu „Polita” Józefowicz tworzy widowiskowe teatralne obrazy, z elementami akrobatyki i tańca na linie. Ale nie brakuje też scen lirycznych, takich jak ta, gdzie na „wirtualnym” tarasie pałacu Pola Negri (Natasza Urbańska) tańczy z Rudolfem Valentino (Stefano Terrazzino) „ogniste” tango. Filmowy montaż scen sprawia, że w jednej chwili jesteśmy w domu Poli Negri, by za chwilę znaleźć się w Hollywood w studio filmowym Paramount Pictures czy w chmurach, podczas lotu artystki awionetką.

Polita spektakl

„Polita”, Fot. mat. prasowe teatru

Dopełnieniem spektaklu „Polita” są oryginalne fragmenty filmów z aktorką czy kadry z pogrzebu Rudolfa Valentino, wyświetlane na ekranie przy akompaniamencie grającego na pianinie Janusza Stokłosy; zupełnie tak jak przed laty odbywały się seanse w „dawnych starych kinach”.

Boska „Polita”

„Polita”, będąca epicką opowieścią o życiu Poli Negri , to opowieść o spełniających się marzeniach. Pochodząca z biednej warszawskiej dzielnicy Powiśle przyszła aktorka, jako jedyna Polka podbiła Hollywood, porywała tłumy, była milionerką, ale jej sukcesy aktorskie nie szły w parze z osobistym szczęściem. Romans z Rudolfem Valentino został przerwany jego śmiercią. Kolejny mężczyzna jej życia rozbił się awionetką. A pod koniec życia plotka o romansie z Hitlerem zniszczyła jej karierę. Za to zawsze mogła liczyć na matkę (Agnieszka Matysiak), w której miała oparcie.

Ale musical „Polita” to nie tylko historia z życia tej wybitnej artystki, to także opowieść o Ameryce tamtych lat , czasów prohibicji, Wielkiego Kryzysu, o wszechobecnych, wścibskich dziennikarzach, ale też o europejskich salonach i czasach Trzeciej Rzeszy

Wiele kontrowersji w mediach wzbudzał, na kilka miesięcy przed premierą, fakt obsadzenia Nataszy Urbańskiej w roli tytułowej, dla której ten musical był przede wszystkim stworzony; dziennikarze stwierdzali, że artystka nie poradzi sobie z tak wielkim aktorskim zadaniem. Tymczasem, obawy były nieuzasadnione.

Widowisko „Polita” to przede wszystkim wspaniały talent Nataszy Urbańskiej. Aktorka po raz kolejny udowadnia jak duże są jej wokalno-taneczne umiejętności. Rola Urbańskiej ma wdzięk, lekkość i psychologiczną głębię granej przez aktorkę bohaterki, zwłaszcza w scenach, kiedy Pola Negri targana jest emocjami związanymi ze śmiercią kolejnych kochanków, a potem z przystąpieniem do „współpracy” z Trzecią Rzeszą. To rola godna podziwu.

Partnerujący w „Policie” aktorce w epizodycznych rolach zespół Buffo udowadnia, że potrafi wywoływać u widza uśmiech na twarzy, a jednocześnie wzruszać. Dowodem tego była siedząca obok mnie płacząca starsza pani.

„Polita” w 3 D to nowatorskie odkrycie Józefowicza, który w swoim spektaklu znakomicie połączył filmowy język z teatralnymi scenami. Czy znajdą się następni, którzy zechcą wykorzystać technikę 3D w teatrze? Czas pokaże. Musical „Polita” udowadnia, że warto. Reasumując, trzeba to fascynujące widowisko, koniecznie zobaczyć.

Maciej Łukomski

3 odpowiedzi na “„Polita” w Teatrze Studio Buffo. Recenzja spektaklu”

  1. cjedra pisze:

    Nie wiem kto to jest Pan Maciej Łukomski ale jego recenzja pełna zachwytu świadczy o tym, że nie widział spektaklu. Dzisiaj wieczorem wybrałem się wraz z rodziną na widowisko Polita . Zasiadłem wygodnie w fotelu obskórnego wnętrza teatru Buffo. Dzisiaj będę miał okazję poczuć smak tego rozreklamowanego widowiska . Początek zachęcający, tango zahaczające o Argentynę, tak jakbym już gdzieś je słyszał, spowite urokiem kamieniczek przypominających warszawską Pragę. Kilka niezłych męskich głosów a potem, potem właściwie to niewiele pamiętam. Ktoś tańczył I skakał na scenie, były nawet, jak to „przystało na teatr”, cyrkowe popisy. Pierwsze kilka minut testowania rzeczywistości trójwymiarowej i pełny zawód, że niczego nie wnosi do musicalu a już na pewno nie zastąpi porządnego scenariusza. Dużo tanich technicznych efektów I jeszcze raz efektów I jeszcze więcej efektów. Nawet piosenka, która miała szanse być zapamiętana, choć przez sekundę, odtwarzana z playbacku zginęła w natłoku efektów specjalnych wyjętych prosto z Tytanica. Zapytacie czego zabrakło w tym musicalu? Odpowiedź jest krótka zabrakło cukru w cukrze czyli tego co wyróżnia musical od innych działalności artystycznych. Zapożyczenia z innych filmów to pójście na łatwiznę. Można I tak ale efekty specjalne tego braku inwencji twórczej nie ukryją. Gdyby tak główną bohaterkę zastąpić jakimś filmowym fantomem wytworzonym przez sztuczną inteligencję, pewnie całość byłaby jeszcze bardziej oryginalna, czytaj efekciarska.. Wspomniałem o scenariuszu, który umknął mojej uwadze ale I tak nie miał szans zaistnieć w tym co się działo na scenie, pewnie ktoś o nim zapomniał. Życie Poli Negry opowiedziane w stylu opisu wyjętego prosto z Wikipedii. Nasycone tysiącem faktów opowiedzianych w błyskawicznym skrócie, przedstawione tak jakby to nie było życie istoty ludzkiej a wspomnianego już fantomu Nie wnikam czy jest to kwestia tekstów czy marnej gry aktorskiej ale ten spektakl działa na widza jedynie obrazem wyjętym prosto z gier komputerowych. Początkowy zachwyt nowinkami technicznymi a potem już tylko miernota. Zapytacie czy była muzyka ? Muzyka bywała, chociaż oględnie mówiąc nie przeszkadzała poza jednym, poziomem decybeli. Główna postać coś śpiewała, były nawet jakieś słowa, niestety nic nie zapamiętałem, chociaż mam w zwyczaju zanucić później w domu jakąś frazę, która samoistnie wwierciła się w mózg. Jedynym atutem spektaklu była poprawna choreografia chociaż w tej dziedzinie niewiele mam do powiedzenia. Najbardziej zaskakującym jest fakt, że Pola Negri, potrafiła na ekranie wyciskać ostatnie łzy z oczu milionów widzów. Robiła to bez udziału dźwięku, muzyki ( chyba, że rozlatującego się pianina) bez koloru I do tego jeszcze na płaskim ekranie. Miała jednak to coś czego dzisiaj wieczorem zabrakło Nataszy Urbańskiej. Niestety nie wystarczy wcisnąć w siedzenie garść pawich piór aby zostać aktorem, chyba, że cyrkowym. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Może właśnie aktorskie braki warsztatowe, nędzny scenariusz, niespójna muzyka, przerost formy nad treścią brak jasno postawionego przesłania uwypuklonego przez reżysera. A może wszystkie te składniki razem zmiksowane w niestrawny przekaz. Całość wydarzenia wieńczyło przesłanie reżysera. Prosił o zareklamowanie tego spektaklu przyjaciołom , jeśli się spodobał lub wrogom, gdy nie przypadł do gustu. Jeśli mam jakichś wrogów to jednak nie zrobię im takiego świństwa I nie polecę nikomu wizyty w teatrze Buffo. Marność P.S. Wspomnę jeszcze o wstępie reżysera dotyczącym telefonów, poniżej krytyki i kultury chociaż teoretycznie byliśmy w jej świątyni.

  2. Tomasz pisze:

    Widowisko chwilami przypominało mi przedstawienie szkolne. Jakoś oczekiwałem więcej od, było nie było, prekursorów musicalu w Polsce.
    Rozczarowaniem jest flagowy utwór przedstawienia -Polita na statku-odtworzony na ekranie w formie animacji a nie wykonywany na żywo. Nie będę żądał zwrotu za bilety 🙂 , ale w końcu poszedłem na musical do teatru a nie do kina. Taka artystyczna koncepcja to w istocie antykoncepcja. Nie narodzi się z tego wzruszenie ani zachwyt. Powoduje tylko niepotrzebne dywagacje nad przyczynami takiego wyboru. Okrzyczane efekty 3d można było spokojnie sobie darować na rzecz zwykłych obrazów. Bardziej przeszkadzają niż coś dodają. Choreografia w porządku. W sumie przyjemny wieczór ale bez szału .

  3. Marta pisze:

    Wszystko to może i prawda, jednak jeśli kupisz bilet na balkon, jesteś pozbawiony prawie wszystkich atrakcji tego widowiska. Siedzisz na górze nic nie widzisz, czujesz się jak frajer i zazdrościsz ludziom którzy siedzą na dole. Na tego typu widowiska nie powinno się sprzedawać biletów na tym balkonie, ale widać, że kasa musi się zgadzać, a że kosztem tych kilkudziesięciu widzów to kogo to obchodzi. Myślę, że większość siedzących tam ludzi miało podobne odczucia, nawet słabo bili brawo. Duże rozczarowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.