bilety teatr Warszawa

„Mayday” w Och – Teatrze: Finezyjny Cooney

"Mayday"

„Mayday” / fot: mat. prasowe teatru

„Mayday” Cooneya to jedna z najpopularniejszych komediowych sztuk grana na całym świecie. W Polsce jest jednym z najczęściej wystawianych tytułów, bijących rekordy popularności. W Krakowskiej Bagateli  „Mayday” osiągnął liczbę 1200 spektakli.

Najbardziej znaną wersją jest prapremiera polska z początku lat 90. w stołecznym Kwadracie z Wojciechem Pokorą w roli głównej.

Nie dziwi popularność „Mayday” bo to znakomita komedia, której bohaterem jest taksówkarz John Smith, lawirujący pomiędzy dwoma żonami; farsa ma zawrotne tempo, śmieszne gagi i daje wykonawcom duże możliwości aktorskiego wyrazu. Wykorzystali to aktorzy w Och – Teatrze pokazując, że granie w tego typu repertuarze mają w jednym palcu.

Nic w tym dziwnego, reżyserka Krystyna Janda zebrała na potrzeby premiery doświadczonych aktorów w tym gatunku, m.in. Artura Barcisia (Stanley Gerald) i Stefana Friedmanna (Bobby Franklin).

Zobacz: „Słoneczni chłopcy w Och -Teatrze” – Recenzja spektaklu

Rafał Rutkowski wcielający się w rolę Johna Smitha, ma za sobą komediowe monodramy, ale znakomicie odnalazł się w zespołowej grze, w której pokazał swój komediowy talent. A zadanie miał niełatwe, bo w „Mayday” do perfekcji trzeba opanować wejścia/wyjścia, kulminacyjne momenty, w których nie ma możliwości na spontaniczność.

Dużym zaskoczeniem jest rola Marii Seweryn (Mary Smith) aktorka, do tej pory znana widzom z ról przede wszystkim dramatycznych, pokazała, że w komediowym wcieleniu sprawdza się znakomicie. Nie popadł w tanią szarże i błazeństwo, w którą łatwo mógł popaść Stefan Friedmann, jako Bobby Franklin, grając geja. Co prawda aktor potraktował role homoseksualisty stereotypowo, stosując znane w teatrze do bólu „miękkie ruchy”, ale dzięki aktorskiemu doświadczeniu i scenicznemu wyczuciu, powstała komiczna, ciekawie zagrana rola.

"Mayday"

Artur Barciś w spektaklu „Mayday” Fot. R. Jaworski, mat. prasowe teatru

Krystyna Janda przeniosła akcję sztuki  „Mayday” w lata 60-te, których znakiem rozpoznawczym są m.in. przeboje Beatlesów. Muzyka czwórki z Liverpoolu w warszawskim przedstawieniu okazała się „strzałem w dziesiątkę”, dodając spektaklowi finezji. A tej nie brakuję również w scenografii, bardzo minimalistycznej i kolorowej.

Janda po raz kolejny udowodniła, że potrafi prowadzić aktorów, ma nowatorskie pomysły i w reżyserskim fachu odnajduję się równie dobrze, jak i w aktorstwie. Bo wbrew pozorom wyreżyserowanie komedii jest o wiele trudniejszym zadaniem, niż reżyseria chociażby klasyki. Taki spektakl musi mieć swoje tempo, dobrych aktorów i ciekawe rozwiązania inscenizacyjne. Tego wszystkiego u Krystyny Jandy nie brakuje.

Na miłe spędzenie wieczoru spektakl „Mayday” w Och – Teatrze nadaje się w sam raz.

Maciej Łukomski

 

Jedna odpowiedź do “„Mayday” w Och – Teatrze: Finezyjny Cooney”

  1. Anonim pisze:

    To był ostatni raz gdy byłem w Och teatrze. Sztuka była tak archaiczna a Barciś grał tak stereotypowo, że wyszedłem w połowie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.